Wykorzystując chwilę przerwy od spotkań MHL, a także odpoczynek kapitana spowodowany kontuzją, postanowiliśmy poprosić Piotra Bajona o kilka słów podsumowania pierwszego miesiąca rozgrywek. Zawodnik pierwszej formacji opowiedział nam m.in: o nieudanym wejściu w sezon czy sytuacji, w której doszło do naderwania przywodziciela uda.
1. Na pierwszy ogień weźmy pod lupę nieudaną inaugurację sezonu w Oświęcimiu. Co zawiodło, jakie błędy wysunęły się na pierwszy plan po analizie przegranego meczu z Unią?
P.B: W wywiadzie dla hokej.net podsumowując mecze sparingowe powiedziałem, że nie pokazaliśmy nawet połowy swojego potencjału. Niestety w meczu otwarcia nic się nie zmieniło i dalej byliśmy zablokowani. Zagraliśmy bardzo słabe spotkanie, wyglądaliśmy jakby nie było planu na grę. Ciężko mi powiedzieć czym było to spowodowane. Cała drużyna zostawiła serce na lodzie, ale samą ambicją bez pomysłu nie da się wygrać meczu.
2. Czuliście duża presję i chęć wygranej przed przełożonym spotkaniem z Cracovia? Tylko wygrana wchodziła w grę?
P.B: Porażka w pierwszym meczu pokazała nam, że ten sezon będzie inny niż poprzedni, w którym szliśmy jak burza. Liga się bardziej wyrównała co pokazał pierwszy mecz w Oświęcimiu. Jadąc do Krakowa wiedzieliśmy, że w przypadku porażki, pierwsze miejsce w lidze może nam uciec już na samym początku. Mecz był bardzo podobny do tego z Oświęcimia, źle w niego weszliśmy. Przełamanie przyszło za sprawą Wybirala i całej trzeciej piątki, oni pociągnęli zespół w tym spotkaniu.
3. Powrót rozgrywek do Bytomia poukładał się dla drużyny już bardziej pomyślnie. To aż 13 bramek strzelonych łącznie w obu spotkaniach weekendowych. Trener zareagował na rażąca nieskuteczność w pierwszym meczu sezonu?
P.B: Już po meczu w Oświęcimiu, trener zmodyfikował trochę treningi, skupiając się bardziej na finalizacji akcji. Na pewno zwycięstwo w Krakowie dodało nam pewności siebie. Drużyna z Sanoka jest zespołem, który wyjątkowo nam nie leży, dlatego tym bardziej cieszy ta skuteczność w spotkaniu z nimi. W drugim meczu, kiedy to przeciwnikiem był zespół z Podhala najbardziej cieszyło pierwsze czyste konto od kilku sezonów.
4. Pozytywnym aspektem wydają się strzelcy bramek, kibice widzą młodych snajperów, takich jak Wybiral czy Kociszewski, głodnych zdobywania goli. Mix doświadczenia i świeżości chyba się sprawdza?
P.B: Tak jak wspomniałem, w meczu w Krakowie odpowiedzialność za bramki w kluczowym momencie wziął Paweł i cała 3 piątka. Co pokazuje, że nie przyszli oni do nas jako dodatek. Powiedziałem, że w sparingach nie pokazaliśmy połowy swojego potencjału. Dalej tak twierdzę, że tą drużynę stać na znacznie lepszą grę. Zawodnicy, którzy przyszli do nas z rocznika 2003 są trzonem zespołu, który w niedalekiej przyszłości ma bić się o najwyższe cele w ekstraklasie. Moim zdaniem jeszcze nie znaleźliśmy idealnego ułożenia gdzie wykorzystamy tą bezczelność i wyobraźnie młodszych zawodników, z doświadczeniem na przykład pierwszego ataku. Ale jestem przekonany, że wszystko przyjdzie w trakcie sezonu i kibice, którzy będą wypełniać po brzegi stodołę, będą z dumą patrzeć na naszą grę.
5. Co dla Ciebie oznacza bycie kapitanem drużyny? Jak odnajdujesz się z tej roli? To z pewnością duża doza zaufania, jaką jesteś obdarzany przez sztab i kolegów z drużyny.
P.B: Na pewno „C” na koszulce niesie ze sobą dodatkową odpowiedzialność, ale nie odczuwam tego zbytnio. Jestem w tej drużynie w zasadzie od 2014 roku, więc stażem na pewno jestem najdłużej. Mamy kilku liderów w drużynie w postaci Bobka, Wąsa, czy Mulara, którzy jeśli jest taka potrzeba zabiorą głos, ale też nie jesteśmy zespołem, w którym młody zawodnik jest pozbawiony możliwości wypowiadania się. Nie ma podziałów na młodszych i starszych, wszyscy razem pchamy ten wózek.
6. Trudno nie zapytać o Twój stan zdrowia. Jak się czujesz i co dokładnie stało się podczas ostatniego spotkania z rezerwami Jastrzębia?
P.B: Dziękuje za pytanie i z tego miejsca też chcę podziękować za masę wiadomości z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Boli trochę, że ta kontuzja wydarzyła się w takim meczu i w zasadzie w momencie, w którym był on rozstrzygnięty. Podczas spięcia za bramką, chciałem wygarnąć sobie krążek nogą, podczas wyjeżdżania spod bandy uciekła mi noga i już wiedziałem, że jest to coś poważniejszego. Od przyszłego tygodnia rozpoczynam rehabilitacje i plan zakłada powrót do indywidualnych treningów po około dwóch tygodniach rehabilitacji. Nie chcę wyznaczać sobie konkretnej daty powrotu, żeby nie narzucać jakieś dodatkowej presji.
7. Przed Wami intensywny październik. Czekają na Was mecze chociażby z Naprzodem Janów, czy Sokołami Toruń, które wyeliminowały Was w ubiegłym roku z walki o Mistrzostwo. Jesteście gotowi?
P.B: Wydaje mi się, że pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym w poprzednim sezonie wywalczyliśmy właśnie w tym intensywnym okresie października i listopada. Wtedy po kolei odprawialiśmy z kwitkiem przeciwników. Na pewno trudną przeprawą będzie derbowy mecz z Janowem, oraz mecz z Sokołami. Duża cześć drużyny pamięta jak ciężka psychicznie była dla nas porażka po karnych w półfinale i myślę, że nie zabraknie nam motywacji. Ale przed meczem z Toruniem mamy jeszcze 6 ważnych meczy w tym mecz z Zagłębiem, który nie będzie należał do łatwych. Na tą chwile skupiamy się na najbliższym meczu z Tychami i idziemy krok po kroku po cel jakim jest pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym.
8. Gdybyś po tym miesiącu mógł określić trzema słowami tegoroczną drużynę BS Polonii Bytom, jakich słów byś użył?
P.B: Jest taka piosenka, kompozytora muzyki filmowej „see what i’ve become”. To trochę więcej słów, ale radzę kibicom bacznie obserwować poczynania naszej drużyny, bo naprawdę drzemie w niej ogromny potencjał i kiedy w końcu uda się go pokazać to będziemy mogli patrzeć pewnie w przyszłość.
Kapitanowi dziękujemy za wywiad i życzymy jak najszybszego i udanego powrotu na lód! Do zobaczenia!